CHANGE READY MODE

Jednych paraliżuje i odbiera moc. Sprawia, że tracą grunt pod nogami, ogarnia ich panika i strach. Są też tacy, którzy wręcz przeciwnie czerpią z niej moc, widzą w niej możliwości rozwoju i lepszą perspektywę dla swojej przyszłości. Zmiana. Taka mała, drobna kruszyna a potrafi narobić tyle zamieszania co porządny rozwód 🙂 Zbliża się koniec roku i spodziewam się wysypu postanowień noworocznych o tym ile kto zmieni w swoim życiu, dlatego ten artykuł piszę teraz a nie z okazji nowego roku. Właśnie siedzę w moim domowym biurze i przelewam myśli z głowy na komputer. Jestem szczęśliwa bo robię to co kocham, mam życie, które kocham i mimo drobnych pobocznych problemów i spraw, z całą pewnością mogę powiedzieć, że wszystko w moim życiu się zgadza. Aktualnie znajduję się w tym miejscu, w którym chcę być  a dylemat między być a mieć jest totalnie zbilansowany.

Z ogromną miłością i dbałością o każdy detal pielęgnuję w sobie wspomnienia i dbam o to, by historia o tym, co w życiu przeszłam nie zniknęła z pola mojego widzenia. Wielu łebskich motywatorów powtarza, że trzeba żyć dniem dzisiejszym, że przeszłość jest już za nami… Ja jednak jestem z obozu tych, którzy nigdy nie zapominają o korzeniach, o tym skąd są i gdzie był ich początek. Dzięki temu, za każdym razem, kiedy mam poczucie zastoju i wydaje mi się że wszyscy idą na przód tylko ja stoję w miejscu, sięgam do minionych dni. Opowiadam sobie swoją historię na nowo, wspominam o tym jak trafiłam do Polski, jaką transformację emocjonalną musiałam przejść, jeszcze jako dziecko, by dzisiaj zamiast stać za straganem na bazarze, móc siedzieć za dizajnerskim białym biurkiem i pisać. Ostatnio w książce Jacka Walkiewicza przeczytałam, że bycie bohaterem swojego życia to akt odwagi. Autorem tych słów jest David Neenan i ja się w pełni z tym poglądem zgadzam. Dodaję jednak kilka słów od siebie… Gotowość na zmian to akt odwagi.

Fundamentem zmian prawie zawsze są negatywne emocje. Nic tak człowieka nie pcha do zmian, jak znęcający się nad rodziną facet. ( Drastyczny przykład, ale w moim przypadku to był jeden z powodów życiowych zmian z dzieciństwa) Wtedy wszyscy jesteśmy zgodni, co do tego, że zachowanie delikwenta jest złe i należy się z nim rozwieść, rozstać, zgłosić na policję czy podjąć inne kroki. Wtedy zmiana sytuacji jest oczywista i każdy nam doradzi by coś z tym zrobić. Ale kiedy związek jest bo jest, nikt nikogo nie maltretuje ale też nie dodaje skrzydeł, motylki dawno wyleciały z brzucha a nasze życie po prostu się toczy nie wywołując w nas żadnych emocji? Wtedy wszyscy jak jeden mąż powtarzają “Takie jest życie” Schemat jest identyczny w przypadku spraw zawodowych czy jakichkolwiek innych. Kiedy “jakoś” żyjemy, tak naprawdę jesteśmy bardziej umarli, niż wcześniej wspomniana zmaltretowana rodzina. Różnica jest tylko taka, że wmawiamy sobie, że wszystko gra.

A gdyby tak zainspirować się do działania bez drastycznych powodów? Właśnie dlatego,że w sumie wszystko gra, rodzina zdrowa, dzieci rosną jak na drożdżach, raz w roku wyjeżdżasz na wakacje i bez większych problemów udaje ci się spłacać kredyt… Ile wtedy masz w sobie odwagi do zmian? Jedno ze zdań, które uważam za absolutnie przewrotne dla mojego sposobu myślenia, powiedział mi dwanaście lat temu mój mąż. Kiedy stałam na rozstaju dróg i nie bardzo wiedziałam co mam dalej ze sobą zrobić, Piotrek powiedział – Kotku, wbrew pozorom najważniejszy nie jest pierwszy krok, najważniejszy jest drugi krok, ten, który podejmujesz będąc w sytuacji bezpiecznej. Fachowcy to nazywają strefą komfortu, whatever… Tak naprawdę nic złego w tamtym czasie nie działo się w moim życiu, ale nie działo się też to, co moim zdaniem powinno się dziać po tylu latach starań i stawiania kolejnego pierwszego kroku.

Kiedy przeanalizowałam swoje oczekiwania względem rzeczywistych starań, wyszło mi, że bardziej uważam, chcę i mi się należy, niż należy się naprawdę za wykonaną pracę i podjęty trud. Ile razy wyszłam ze strefy komfortu by dostać od życia to co chce? Kilka, ale to nie były wyjścia z własnej woli,były raczej zdarzeniami losowymi, którym postawiłam czoła. Okazało się, i to było dla mnie również przełomowe, że w zasadzie uważałam, że skoro miałam trudne życie i przeszłam wiele piekieł to życie powinno mnie w końcu obdarzyć jakimś sukcesem. Jakim? Najlepiej ogromnym, koncertami na pół świata i milionami sprzedanych płyt, której nigdy nie nagrałam. Rozumiesz jaki szok wtedy przeżyłam? Zmierzam do tego, że nasze oczekiwania nie zawsze są adekwatne do naszych faktycznych starań i zrozumienie tego faktu jest kluczowe w procesie dalszego rozwoju. Jeden z najciekawszych przemówień, jakie usłyszałam ostatnio na TEDx Warsaw Women wygłosił Neil Walker, który głosił hasło “ Change ready mode” czyli gotowość do zmian. Ten artykuł zaczęłam pisać tydzień przed TEDx’em i jak zauważyłaś, zawarłam w niej już stwierdzenie “gotowość do zmian” i jestem przekonana, że ludzie, którzy nie boją się zmian, którzy wręcz tworzą zmiany w swoim życiu, są tymi wygranymi i to o nich mówimy “udało mu się” “osiągnął sukces” Kiedy skończyłam analizować swoje ego, dorosłam po raz kolejny. To taki moment, w którym fizycznie czujesz, że dokonuje się w tobie fundamentalna zmiana. Zmiana, która powoduje, że rozpoczynasz drogę do bycia bohaterem swojego życia.

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.