MATKA POLKA NA WYCHODNYM

No dobra, przyznaję… To był totalny szok. Dwa tygodnie przed terminem, do tego niezaplanowana cesarka. Emocje sięgały zenitu, ból jeszcze wyżej. Generalnie jeden wielki meksyk i na dodatek w Walentynki 🙂 Ja to mam dopiero timing 🙂 Nie wystarczyło mi to, że w ciążę zaszłam pierwszego czerwca, musiałam doprawić ten fakt urodzeniem Sati w Walentynki. I tak wkopałam mojego biednego brodatego w największy dług świata, bo nie wiem jak się wypłaci z takiego prezentu 🙂 No dobra, ale to nie miał być artykuł o porodzie a o po porodzie… Właściwie o tym, że od dwóch miesięcy mam tylko jedno marzenie… wypić kawę wtedy kiedy chcę, a nie wtedy kiedy mogę 🙂 

Od trzeciego dnia po powrocie ze szpitala pracowałam pełną parą. A wiecie jak jest w biznesie obuwniczym, oprócz tego, że masz dostęp do miliona par butów, to jeszcze jest druga strona medalu, mianowicie brudne kartony z dostaw, pakowanie, obsługa klienta, zdjęcia, zwroty, wymiany, remanent, rozliczenia, bla bla bla… Kiedy kierujesz takim sklepem, jesteś wszystkim po trochu, rano pakowaczem, po południu obsługą klienta, potem magazynierem, sprzątaczką, itp., itd. I niby jest pomoc, niby wszystko cacy, ale taki pracoholik jak ja, we wszystkim musi maczać palce 🙂 Więc maczałam te moje palce, raz w pełnych pampersach Sati, potem w tych kartonach (myjąc je uprzednio 🙂 ) I tak przez kilka tygodni, aż do pierwszego spaceru z wózkiem, kiedy poczułam, że jeśli nie napiję się kawy z mojej ulubionej kawiarni, chyba padnę trupem. Ten moment, ta chwila, słońce, ja i wózek z Sati w środku, moja nieumyta głowa, (BTW, odkąd mam dziecko odkryłam milion nowych fryzur z gumką w roli głównej) i te nowo zakupione jeansy i radość że mój tyłek w rozmiarze 40 wygląda w nich na 38. Taaak, zmieniły się moje powody do radości i potrzeby do pełni szczęścia. No i usiadłam w tej mojej ulubionej kawiarni, zamówiłam kawę i rogale z dżemami. Wystawiłam twarz do słońca i chłonęłam witaminę D. Z każdym łykiem gorącej kawy wypijałam łyk nadziei i optymizmu, że kolki niedługo miną, że w sobotę przyjedzie mama więc się wyśpię, że niedługo wracam na treningi z moim trenerem, że mam najpiękniejsze dziecko na świecie i że w domu czeka na nas najlepszy facet świata, który mówi do nas „Moje dziewczyny” Czego chcieć więcej, wypij tą kawę i jazda do domu, bo masz cudowne życie dziewczyno, powiedział głos w mojej głowie. A ja na to, hola, hola, jeszcze fotki na bloga i… i o shit, przecież jak miną kolki to zacznie się jazda z ząbkowaniem 🙂 🙂 🙂 

Jeansy i Koszulka Stradivarius, Torebka Puccini, Buty Styloskop, Skóra Mango, Płaszcz Szyty Na Zamówienie.   Zdjęcia: Karolina Chudyba

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 Comment
  • Ewelina
    marzec 29, 2018

    Że ja tu prędzej nie trafiłam!stylizacje świetne,moje świat,moje klimaty,tak jak lubię! Każdą z nich zaraz ubrałabym na siebie! świeżość, świeżość i dużo taktu w każdym stroju???