URODZINKI, URODZINKI NA DWA LATKA W WALENTYNKI

Zrobię to sama, pomyślałam. W tym roku urodziny Sati przygotuję sama, od dekoracji po poczęstunek. Przyznam, że byłam optymistką i byłam pewna, że uzbrojona w kursy rodem z You Tube o tym jak urządzić kinderbal dla dwulatka, uda mi się zorganizować tę imprezkę na poziomie wydarzenia roku 🙂 No ale cóż, wyszło jak wyszło. Przy dmuchaniu świec Sati się rozpłakała, tort wyszedł za suchy, a zdjęć praktycznie nie udało mi się zrobić, by móc teraz pochwalić wam się moją porażką 🙂

Tort upiekłam według przepisu Sugarlady, krem też zrobiłam kropka w kropkę tak jak opowiadała na video ale… nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła tego kremu do lodówki (o czym nie było mowy na video, ale ja chciałam być mądrzejsza) W efekcie krem zastygł i musiałam czekać aż będzie na tyle miękki by nadawał się do smarowania. Samo pieczenie i dekorowanie tortu zajęło mi całą noc. Nagle spojrzałam na zegarek i widzę że jest już piąta rano a ja słucham w tle już drugą powtórkę programów na TVN24 🙂 W międzyczasie kiedy piekłam kolejne warstwy tortu, przyrządzałam pozostałe dania. Postawiłam na wygodę i szybkość wykonania, więc w ruch poszły pomidory nadziewane twarożkiem z ziołami i guacamole w paprykach. Do kompletu koreczki z kabanosem i oliwkami i sałatka z grochu, marchewki i kukurydzy z porem w majonezie. I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie zapomniała dodać limonki do guacamole, bo przez jej brak pasta wyschła i poczerniała 🙂 Generalnie od samego początku wszechświat dawał mi znaki, żeby jednak wszystko zamówić a nie popisywać się marnymi umiejętnościami gastronomicznymi, bo wyobraźcie sobie, że kiedy chciałam wziąć się za tort, okazało się że nie mam ani jajek ani cukru 🙂 Już wtedy powinnam była odpuścić temat i wszystko zamówić, ale wtedy nie dostałabym tytułu marnej matki polki roku 🙂 Ostatecznie stwierdziłam, że jednak muszę kilka rzeczy kupić bo inaczej będzie dramat a nie imprezka. W cukierni zamówiłam bezy z kolorową posypką, kupiłam pianki marshmallow dla dzieci, żelki i lizaki. Wszystkie te dodatki nie dość, że są bardzo lubiane przez dzieci a znienawidzone przez rodziców, to jeszcze świetnie dekorują słodki bufet. Oczywiście były też owoce. Soczysty arbuz, truskawki w czekoladzie i banany. Udekorowałam stół balonami i wyglądało to nawet fajnie. W pewnym momencie zorientowałam się, że jest godzina czternasta a ja stoję cała rozczochrana z mopem na głowie i wtedy zaczęłam panikować. W efekcie pierwszych gości przywitałam w ręczniku 🙂

Zaczynamy balet a panienka śpi…

Wszyscy goście już przybyli a Sati spała jak suseł. Przybywały ciocie i wujkowie stos prezentów rósł aż łaskawie nasza jubilatka postanowiła się obudzić. No i chyba dziewczyna nie spodziewała się takiego baletu i klasycznie zareagowała płaczem. Na szczęście lek na całe zło, czyli ukochana babcia Sati też już zdążyła przyjść, więc na widok swojej tatik natychmiast się rozchmurzyła i można było zacząć rozpakowanie prezentów. Kiedy nadszedł czas na dmuchnięcie świeczki z tego wystaranego tortu, panienka znowu postanowiła zaprotestować i odmówić z płaczem współpracy. Satinkę wyręczył tatuś, więc można było kroić torcik. Przy wszystkich porażkach jakie poniosłam na gastronomicznej linii, to jednak urodzinki Sati uważam za bardzo udane. Najważniejsze osoby były obecne a to jest klucz udanej imprezy. Dziękuję wszystkim za obecność. Po wszystkim, kiedy goście już poszli coś jednak nie dawało mi spokoju… miałam wyrzuty sumienia z powodu tych słodyczy i pianek. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to nic zdrowego i osobiście staram się jednak unikać słodyczy w diecie Sati i kiedy tak się biczowałam za ten wybryk z piankami, koleżanka wrzuciła post na Facebooku, przychodząc tym samym na ratunek moim wyrzutom.

Cytuję: – Możesz nie włączać dziecku telewizji, możesz nie dawać telefonu, słodyczy, możesz z nim czytać książki po polsku, angielsku, rozmawiać, dbać o jego rozwój a i tak któregoś wieczoru, przy wspaniałej, wegańskiej, przezdrowej kolacji usłyszysz wiersz „pada deszcz, pada deszcz, w pupie siedzi kleszcz. Ajajaj, dostał się do jaj” którego twoje dziecko nauczy się w dwujęzycznym przedszkolu za 1700 zł/mc.

Z poważaniem

Dorota M.

Polska

Wpis koleżanki był ulgą na moje przepełnione wyrzutami serce i w tej samej chwili zobaczyłam dziewczynkę ze słodyczami w ręku. Miała na imię Nana i tak po prostu cieszyła się z czekoladek z zagranicy i wtedy zrozumiałam, że niezależnie od tego, czy radość będzie spowodowana cukierkami czy innymi rzeczami, chcę by zawsze towarzyszyła Satince. Bo jak wynika z przypadku mojej koleżanki, do pewnych głupot dzieciaki dojrzewają niezależnie od ilości cukru. A że przed nami takie atrakcje jak kleszcze w pupie (1700 już ponosimy) to niech to będą przynajmniej kleszcze na pełnym cukrze, wszak mamusia ze wschodu, lubi jak wszystko dzieje się z pompą 🙂

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.