Pokolenie Pomostowe

Mówią o nas pokolenie ikea, milenialsi, wygodniccy. Pokolenie nierobów i freelace’erów. My, Ci pierwsi, w pełni ucyfryzowani co mogą wpisać w życiorys pół życia obecności na Facebooku… Jesteśmy szczurami doświadczalnymi społecznych zmian, chaosu informacyjnego, tożsamości realnej i cyfrowej w której wszyscy oczekują od nas perfekcji, bezbłędności i samych sukcesów. Jesteśmy pokoleniem pomostowym a na naszych plecach odbywa się przerzut milionów ludzi ze starej ery do nowej. Jesteśmy łącznikiem dwóch stuleci jedną nogą w dogmatach kulturowo wychowawczych, bez których według pokolenia naszych rodziców nie mielibyśmy moralnego kręgosłupa, drugą ku wolności emocjonalnej, samodzielności i chęci życia na swój sposób bez bagażu “musisz, powinnaś, nie wypada” Jesteśmy pokoleniem, które codziennie toczy bitwy z oczekiwaniami względem tego jak żyjemy a ustanawianiem własnych praw i zasad.

Zarzuca się nam, że jesteśmy pokoleniem oderwanym od rzeczywistości, że nie szanujemy pracy, rodziny, relacji. Podobno nie widzimy świata poza własnym pępkiem i kontem na Instagramie. Nie chcemy pracować za najniższą krajową a do najwyższej nie mamy nawet co aspirować bo jesteśmy nierobami i brak nam ambicji. Moje ulubione zarzuty dotyczą jednak życia prywatnego. Z jednej strony ciągle słyszymy pytania o ślub, dzieci, psa i dom a z drugiej strony na każdym kroku dostajemy w łeb za to, że  nie potrafimy być idealnymi matkami, mężami, żonami, ludźmi sukcesu i mercedesu. A ja pytam gdzie mieliśmy się tego wszystkiego nauczyć? Na podwórku, które wychowało całe pokolenia? Od ojców, którzy często nie stronili od alkoholu, czy od mam, które tkwiąc w toksycznych relacjach utwierdzały nas w przekonaniu, że tak wygląda normalna rodzina? Większość z nas była wychowywana przez podwórko, panią Krystynę z czwartego piętra, która doglądała dzieci z połowy bloku.

Wkurza mnie to, że zarzuca się nam brak wyobraźni i kompetencji do bycia odpowiedzialnymi ludźmi tylko dlatego, że po latach rozrachunku zysków i strat, nagle próbuje się nas moralizować i uczyć życia według zasad, które dawno temu straciły datę ważności w NASZYM świecie. Rozmawiałam ostatnio z kilkoma młodymi mamami w klubiku dla dzieci, do którego chodzimy z Sati. To niewyobrażalne, z jakimi wyrzutami sumienia walczą młode matki, które choćby według swoich przekonań nie powinny przegrzewać dziecka ale dla świętego spokoju ubierają dziecko według wytycznych matki lub teściowej w ich obecności. Od jednej z nich usłyszałam nawet, że kiedy słyszy te pouczające komentarze w jednej sekundzie legnie w gruzach całe jej poczucie własnej wartości. Shit! Czy ja właśnie usłyszałam swoje własne myśli od obcej mi dziewczyny? Od jeszcze innej dowiedziałam się, że zdaniem jej teściowej nie powinna prosić o pomoc, jeśli nie pasują jej metody, które ona stosuje przy dziecku. Dlatego twierdzę, że jesteśmy pokoleniem pomostowym bo to my na naszych barkach przenosimy nowe standardy dojrzałości emocjonalnej wobec naszych dzieci, higieny pracy, wolności zawodowej, równości partnerskiej, płacowej, równości seksualnej i jest nam bardzo trudno być idealnym w tych wszystkich nowych standardach, które gdzieś w połowie naszego życia nagle spadły nam na głowę. Nie jesteśmy nierobami, ale doceniamy inne wartości niż te nominalne. Świadomie wybieramy obecność od posiadania i do cholery nie ma nic złego w tym, że żyjemy od projektu do projektu, jedyne czego nam brak, to odrobina zrozumienia i pochwała od czasu do czasu, że dajemy radę jakoś w tym popieprzonym świecie. 

Kocham moje dziecko najbardziej na świecie, dlatego najlepsze co mogę dla niej zrobić, to dać jej wolność. Wolność w byciu kim chce, kochania kogo chce, mieszkania gdzie chce i życia tak, jak zechce. Kiedy mówię o tym głośno, często słyszę, że gadam bzdury bo nie wiem co przyszłość przyniesie ale tego nie wie nikt. Jednak mając poczucie pewności, że wychowuję swoje dziecko wpajając jej wartości dobra, szacunku, wolności, miłości i świadomości swoich praw nie mogę potem nie ufać jej wyborom, to byłoby absurdalne czyż nie? Cieszy mnie to, że coraz więcej młodych ludzi decyduje się na wychowywanie swoich dzieci w poczuciu miłości totalnej, wyrozumiałej, ciepłej i nie obarczonej żadnymi powinnościami w zamian za tę miłość. Zarzuca się nam, że coraz bardziej się odcinamy od więzi rodzinnych a ja śmiem twierdzić, że prawdopodobnie jesteśmy pierwszymi, którzy uczą na nowo scalać pokolenia dzięki miłości i empatii. Stawiamy kropkę nad pewną epoką i coraz więcej z nas, nierobów, freelancerów, żyjących od joba do joba kontemplujemy rodzicielstwo traktując tę rolę jako najważniejszą w życiu. Owszem, często kosztem własnych ambicji ale wiecie co kochani nicponie? jestem z nas dumna. 


        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.