Miałaś kiedyś tak, że biadoliłaś nad sobą tak długo, aż sama zaczęłaś mieć siebie dość? Ja ostatnio przez to przechodziłam. Prawda jest taka, że przez dłuższy czas nie mogłam się odnaleźć w nowej roli. W roli mamy i dziewczyny pracującej. Przed ciążą praktycznie cała moja garderoba składała się z ubrań powszechnie uważanych za “nie na co dzień” Lubiłam się stroić jak królik na Wielkanoc nawet jak szłam do spożywczaka po chleb. Po ciąży okazało się cała moja garderoba jest do wymiany. Nie tyle dlatego, że w nic się nie mieszczę, ale dlatego, że ja sama zmieniłam się do tego stopnia że patrząc na moją szafę miałam wrażenie że stoję przed garderobą kompletnie nieznanej mi dziewczyny. Nie lubiłam siebie takiej. Bez makijażu, bez szpilek, bez czerwonej szminki i całego tego glamouru, który mnie zawsze tak kręcił.
Terapia Seksem.
No nie takim tradycyjnym, choć to też pomaga 😉 Ale tym razem chodzi o film Seks w Wielkim Mieście. Jestem zdeklarowaną fanką tego serialu, ale filmy specjalnie do mnie nie przemawiały… aż do wiekopomnego wieczoru, kiedy skulona jak zbity pies po raz kolejny szlochałam nad swoim marnym losem na kanapie. Nagle na ekranie pojawiły się one, cztery piękne, szczęśliwe i bogate dziewczyny. Szły po pustyni w chorrendalnie drogich sukniach, mając gdzieś że niszczą je w rozgrzanym piasku pustyni. Były szczęśliwe, żyły chwilą choć każda z nich miała swój bagaż codzienności. Pomyślałam, taka to sobie pożyje, nosi te swoje Louboutinki i inne YSL. Stać ją, to się tarza po pustyni w kiecce z kilkumetrowym trenem. Nie to co ja… mamuśka w trampkach… To, jak parszywie czułam się w tamtej chwili miało się nijak do pięknego życia, które zawsze chciałam mieć i na które zawsze ciężko pracowałam. Osoba, która siedziała we mnie, była mi tak samo obca, jak zawartość mojej garderoby. Na szczęście moje ego tak ogromne, że nie pozwala mi zbyt długo lamentować nad sobą. Być może potrzebowałam takich obrazków, żeby rozmarzyć się na nowo, dostać impuls do działania. Czasami tak jest, że człowiek musi osiągnąć swoje dno, by mieć od czego się odbić. Nie jest łatwo być idealną we wszystkim, kiedy masz na głowie pracę pięciu osób plus dziecko. Łatwo można teoretyzować i wygłaszać mądrości że wszystko jest kwestią organizacji czasu. Ale prawda jest taka, że możesz sobie organizować czas ile chcesz, ale kiedy masz do czynienia z małym człowiekiem totalnie zależnym od ciebie, cała ty schodzisz na drugi plan. Nikt mi nie wmówi, że zrzucenie moich nadprogramowych 10 kg to tylko kwestia organizacji czasu. Na takie mądrości mam jedną odpowiedź. Daję Ci dziecko na tydzień, i zorganizuj się.
Myślę, że wymagałam od siebie zbyt wiele w zbyt krótkim czasie. Patrzyłam na pięknych i światowych w kawiarniach i miałam wrażenie, że ominęła mnie cała dekada. Zostałam tak bardzo w tyle że musiałam googlować słowo “Milenialsi” żeby wiedzieć o co chodzi. Milenialsi? Co to jest? to hipstery nie są już na topie? 🙂 Postanowiłam, że stworzę swój własny system funkcjonowania. Taki, w którym choć na godzinę dziennie będę mogła oderwać się od wszystkiego i googlować nowe słowa typu “Milenialsi” 🙂 Że w miarę możliwości będę zwracać uwagę na to, jak i w co się ubieram. Wiem, że nie osiągnę perfekcji od razu ale cieszę się tym, że chciało mi się uprasować białą koszulę i założyć czerwone pantofelki 🙂 Z resztą te pantofelki to obecnie jedyne buty na obcasie w których mogę funkcjonować. Na tej sesji, nawet poczułam się trochę seksi 🙂 Niby nic, biała koszula, jeansy i czerwone buty a ja w końcu poczułam że dawna Narine po woli wraca. Jak Wam się podoba? 🙂
Co myślisz ?