Jestem dość odporna na trendy i te modowe i te urodowe, zwłaszcza że zamiłowanie do tej rozrywki jest dość kosztowne. Z ręką na sercu, rzadko się uganiam za nowinkami kosmetycznymi jak już uczepię się jakiegoś kosmetyku to używam go do znudzenia. Kupuję produkty drogeryjne, przystępne cenowo i zupełnie nie mam potrzeby podrasowania mniemania o sobie drogimi zakupami. Ale… skoro już prowadzę tego bloga to wypadałoby od czasu do czasu prowadzić badania w ramach prac nad artykułem i szarpnąć się na zakup czegoś naprawdę trendy 😉
W dniu premiery kosmetyków Fenty Beauty wleciałam do Sephory jak wystrzelona z procy by kupić cokolwiek od panny Riri. Wydawało mi się, że półki będą raczej puste ale czapki z głów przed dystrybutorem bo Sephora była zaopatrzona w kosmetyki po zęby. Ceny w ramach przyzwoitości, choć nie tak bardzo by kobiety mogły sobie pozwalać na częste zakupy. Estetyczne aspekty tez oceniam dość wysoko. Pozostaje kwestia jakości… Chciałam kupić podkład ale ze względu na moje trudne przejścia z dobraniem koloru wolałam nie ryzykować. Zdecydowałam się na rozświetlacz i otrzymałam dwie próbki różnych odcieni podkładu. Wracając do jakości, muszę przyznać, że nie jestem ani zachwycona ani zawiedziona. Podkłady moim zdaniem są dość ciężkie ale dobrze kryją. Tu muszę pochwalić makijażystkę z Fenty Beauty bo odcień który mi poleciła jest trafiony w stu procentach. Minimalnie się utlenia ale jestem w stanie to znieść. Sam rozświetlacz też całkiem fajny ale moim zdaniem jakość trochę nieadekwatna do ceny a efekt po nałożeniu zbytnio nie różni się od efektu rozświetlacza z Lovely za 12 złotych, który swoją drogą, uwielbiam. Na pewno wrócę do Sephory po podkład z Fenty i chwilowo będę błyszczeć jak diamond za 145 złotych. Może ktoś zauważy różnicę 😉
Co myślisz ?