Odkąd moja cera przestała raczyć mnie paskudnymi wypryskami, a raczyła aż do trzydziestego czwartego roku życia, coraz częściej sięgam po lżejsze kosmetyki. Dawno nie kupowałam innego podkładu niż Double Wear żeby bo to był jedyny produkt, który maskował moje niedoskonałości tak, że nadawałam się na widok publiczny. Więc kiedy zbawienna moc hormonów ciążowych w końcu uwolniła mnie od kwitnięcia jak nastolatka, częściej sięgam po inne produkty. Zmuszona też ograniczonym budżetem (dziecko pochłania większość) postanowiłam wypróbować kilka tańszych produktów. Poniżej zdjęcia, które zrobiłam sama. Nigdy nie byłam fanką kosmetyków z sieciówek z ubraniami. Unikałam ich jak diabeł święconej wody. Nie mogłam się przełamać bo kojarzyły mi się tym samym Bangladeszem w której były szyte wszystkie ich ubrania. Szczerze mówiąc po podkład z H&M sięgnęłam z jednego powodu. Potrzebowałam jasnego odcienia do zmieszania z innym ciemnym podkładem, który okazał się niewypałem. Nie chciałam przepłacać za podkład do mieszanki więc sięgnęłam po ten. Nie dość, że świetnie się sprawdził jako rozcieńczacz, to jeszcze zaskoczyła mnie jego jakość, konsystencja i trwałość. Jest za jasny do mojej cery więc albo mieszam go z innymi albo używam jako podkładkę pod właściwy kolor. W Rossmannie sięgnęłam po puder Eveline. Często kupowałam pielęgnacyjne kosmetyki tej marki ale nigdy nie maiłam do czynienia z kolorówką. I tu kolejne zaskoczenie, ten puder idealnie ujednolica cerę, jest transparenty i lekki. Kiedy potrzebuję uzyskać lepsze krycie, zeskrobuje odrobinę i dodaje do podkładu (to nowy trend w makijażu do którego podeszłam na początku sceptycznie, ale spróbowałam raz i wpadłam jak śliwka w kompot) Bardzo mi się też podoba pudełko tego pudru, jest wygodny i bardzo solidny.
Na koniec coś, czego nigdy w życiu nie używałam, a mianowicie korektora w kolorze zielonym do krycia przebarwień. Niestety moja cera ma ich całkiem sporo. Ten kosmetyk marki Bell również mnie bardzo zaskoczył swoją jakością i trwałością. Jest tak mocny, że dla mojej cery za mocny. Mimo starań rozmazania go ile się da jednak prześwituje pod podkładem i ja osobiście nie mogę się do tego efektu przyzwyczaić. Akurat krycie tego produktu uważam za jego atut, gdyż doskonale spełnia swoją rolę w makijażu, jednak ja go stosuję tylko na wieczorne wyjścia i pod naprawdę możny makijaż. Kolor mojej cery nie współgra z zielenią tego korektora do codziennego makijażu. Całość kosztowała mnie około 50 zł. Efekt i zaskoczenie warte na zestaw za co najmniej 150 zł. Teraz czaję się przy różach do policzków i rozświetlaczach z H&M. Kupię, wypróbuję, dam znać jak było 🙂 Póki co odstawiam drogie kosmetyki na bok. Jedna droga inwestycja w ciągu roku absolutnie mi wystarczy. Doświadczeni mówią, że będę łożyć co najmniej do osiemnastki 😉
Co myślisz ?