Wiotka skóra spędza sen z oczu nie jednej kobiecie. Problem staje się bardziej widoczny zwłaszcza latem i najczęściej dziesięć dni przed wyjazdem na urlop 🙂 W pośpiechu szukamy cudownych metod na poprawienie stanu naszej skóry i wtedy okazuje się, że żaden balsam nie naprawi tego, co było zaniedbane przez cały rok. Jako młoda dziewczyna bardzo dbałam o siebie i ręką na sercu dwa razy dziennie balsamowałam ciało. Nawet nie pożałowałam sobie kosmetyku antycellulitowego, który prawie dwadzieścia lat temu pojawił się na naszym rynku i obiecywał skórę bez pomarańczowej skórki w krótkim czasie. Co prawda cellulit nigdy nie był moim problemem, ale wtedy byłam typowym kosmetycznym ćpunem więc szarpnęłam się na te prawie dziewięćdziesiąt złotych za balsam antycellutiowy marki Vichy i stosowałam go sumiennie. Dzisiaj mam trzydzieści siedem lat, za sobą operacje, wielokrotne stymulacje do in vitro, ciążę i cesarskie cięcie. Moje ciało zmieniło się jej potrzeby również.
Jako nastolatka ciągle słyszałam, że psuje sobie skórę smarując się “tymi” balsamami. – Po co ci to? Jesteś młoda, jeszcze będzie czas na takie rzeczy… Prawda jest taka, że kondycję mojej skóry dzisiaj, zawdzięczam tylko i wyłącznie temu, że jako młoda dziewczyna dbałam o siebie. Nie musiałam mieć cellulitu żeby stosować balsamy przeciw pomarańczowej skórce dokładnie tak samo jak nie musiałam być otyła, żeby zacząć uprawiać sport i być aktywna. Jeżeli w dbaniu o siebie odwrócimy punkt widzenia i środek ciężkości postawimy tam gdzie zdrowie, to wygląd staje się skutkiem ubocznym naszego zdrowego trybu życia ale sam wygląd nigdy nie prowadzi do poprawy stanu zdrowia. Dobre geny nie chronią nas przed zaniedbaniem czy utratą zdrowia, więc dla mnie takie podejście nie ma sensu. Jestem żywym przykładem na to, że nawet najlepsze geny można spieprzyć przez brak czasu, życie w pośpiechu i zmęczenie. Brzmi znajomo? To dotyczy zwłaszcza świeżo upieczonych mam.
Moje problemy z cellulitem pojawiły się po ciąży, na szczęście uniknęłam rozstępów ( to chyba przez te dobre geny:) ) Ale pamiętam doskonale stan w którym się wtedy znajdowałam psychicznie i fizycznie i szczerze mówiąc miałam gdzieś skórę i cellulit, kiedy każda godzina snu była na wagę złota. Zaszłam w ciąże z wagą około 50 kilogramów obecnie ważę 63 kg. z czego 31% to sam tłuszcz. Nawet jeśli patrzeć na to zdroworozsądkowo i nie popaść w skrajność to dźwigam każdego dnia ponad dziesięć kilo żywego tłuszczu. Łatwo więc sobie wyobrazić, jak te dodatkowe kilogramy tłuszczu wpłynęły na wygląd mojej skóry. Jestem kobietą z armeńskimi genami i w moim przypadku każdy kilogram osadza się na udach, pupie i brzuchu. Nie wspominając o tym, jak się zmienił obwód mojego biustu i co się dzieje w okolicach pach i pleców. Oczywiście, nie zabiję się z tego powodu, wygląd jest zupełnie drugorzędna, ale to co mnie martwi, to moje zdrowie, więc chęć poprawy mojego wyglądu zawsze zaczynam od prozdrowotnych działań.
Jak poprawić jakość i wygląd skóry w ekspresowym tempie?
Mam na to kilka patentów od bańki chińskiej p(o tym patencie przeczytasz tutaj) po suche szczotkowanie ciała i to właśnie na tej ostatniej metodzie chcę się dzisiaj skupić. Oczywiście utrata kilogramów trwa dłużej i każde działania w kierunku utraty wagi należy rozłożyć w dłuższym terminie czasu. Nigdy nie byłam i nie będę zwolenniczką cudownych diet, które prowadzą do utraty wagi -10 kg w miesiąc. W przypadku skrajnie otyłych osób takie metody mają rację bytu pod opieką fachowców, ale w przypadku normalnej kobiecej figury zdecydowanie odradzam takie akcje. W moim przypadku obecnie istnieje też problem zatrzymania wody w organizmie ponieważ cały czas biorę leki hormonalne a niedawno, bo miesiąc temu przeszłam nieudaną procedurę in vitro, co skutecznie odbiło się na moim ciele. Wiem, że przede mną długa droga do wymarzonego zdrowego ciała i wyglądu, ale dzisiaj jestem na takim etapie, że każdy ruch, każdy trening traktuję jako działania prozdrowotne a nie mające na celu utratę kilogramów. Za miesiąc rozpoczynam kolejną procedurę in vitro i moja waga znowu pójdzie do góry więc wszystko co teraz osiągnę traktuję jedynie jako aktywność dla czystej satysfakcji z dobrego treningu.
No dobra, ale jadę na urlop i z całym szacunkiem dla zdrowia, zależy mi też trochę aby poprawić wygląd mojej skóry. Jak wspominałam wcześniej, moja skóra nie wygląda najgorzej, w dużej mierze dzięki temu, że dbałam o siebie już jako nastolatka. Mam też spory zapas dobrze rozwiniętych mięśni, które skutecznie utrzymują moją skórę w miarę dobrym napięciu. Jednak są takie partie ciała, jak na przykład wewnętrzna część ud, które są bardzo odporne na spalanie tkanki i rozwinięcie mięśni i w tych miejscach widać zdecydowaną różnicę i oznaki nierówno rozłożonej tkanki tłuszczowej pod skórą. Zależało mi na tym, aby poprawić wygląd niektórych partii ciała i wtedy odkryłam szczotki do masażu na sucho.
Szczotka do masażu na sucho to stosunkowo nowy trend w pielęgnacji ciała. Muszę przyznać, że podeszłam do tematu sceptycznie ale też z ciekawością. Bańki do masażu mam już sprawdzone i artykuł o tej metodzie możesz przeczytać tutaj, natomiast sucha szczotka to nowy zabieg, który stosuję od około dwóch tygodni. Moją szczotkę kupiłam na stronie Lullalove a pierwszy masaż wykonałam tego samego dnia jak dotarła do mnie szczotka. Efekty stosowania szczotki przeszły moje najśmielsze oczekiwania nie tylko ze względu na uzyskaną jędrność i gęstość skóry w bardzo krótkim czasie ale i widocznej poprawy wyglądu skóry. Od dawna mam drobne krostki w okolicach kolan, których nie mogę się pozbyć. Są to prawdopodobnie skutki uboczne wielu lat depilacji woskiem, która spowodowała wrastanie drobnych niewidocznych dla oka włosków. Po kilku dniach szczotkowania brązowe mikrokrostki zaczęły znikać. Uda stały się bardziej “zbite”, skóra jędrniejsza i gładsza. Kurację szczotkowania łączę z balsamem antycellulitowym i masażem bańkami raz w tygodniu.
Jak stosować szczotkę na sucho
Jest kilka prostych zasad, które należy zachować przy szczotkowaniu ciała na sucho. Zasada numer jeden, zawsze szczotkujemy ciało od dołu do góry, czyli w kierunku limfy. Zaczynamy od stóp i kierujemy szczotkę ku górze. Uda można dodatkowo potraktować kolistymi ruchami. Zasada numer dwa, nie dociskaj szczotki do skóry. Szczotka jest wystarczająco szorstka i nie trzeba jej specjalnie dociskać. Efektu tym nie poprawisz a jedynie zabrapiesz sobie skórę. Zasada numer dwa, szczotkujemy się przed prysznicem. Dobrze, jeśli odważysz się na prysznic w zimnej wodzie, lub chociaż stopniowo ją schłodzisz. Pamiętaj aby też zawsze zacząć od dołu i kierować strumień wody ku górze po prawej stronie aby nie narazić serca na termiczny szok. Po prysznicu smaruj ciało balsamem ujędrniającym i gotowe. Szczotkę możesz stosować na całe ciało, również na boczki i brzuch. na brzuchu masaż wykonujemy kolistymi ruchami.
Piłka treningowa ku chwale jędrnym udom
To takie proste, że aż nie do wiary, że jedna mała piłeczka potrafi tyle dobrego zdziałać dla naszego ciała. Podczas kwarantanny kupiłam małą treningową piłkę do uciskania między nogami. Lepszego zakupu nie dokonałam od lat. Codziennie wieczorem od dwóch tygodni wieczorami cisnę tę biedną piłkę aż mam wrażenie że zaraz pęknie. 20 minut podczas oglądania ulubionego serialu i gotowe. Wsuń piłeczkę między kolanami kiedy leżysz na plecach na podłodze. Nogi unieś do do góry tak by uzyskać kąt 90 stopni. Lędźwie mocno dociśnięte do podłogi, pupa delikatnie uniesiona. Dociskaj piłkę w tej pozycji siłą kolan. Dociskaj, utrzymuj 5 sekund puść. Wykonaj to ćwiczenie przez 20 minut kombinując po drodze inne konfiguracje ćwiczenia, na przykład unoszenie wyprostowanych nóg do góry i na dół dociskają piłkę tym razem stopami. To ćwiczenie działa cuda nie tylko na wewnętrzną partię ud ale również na mięśnie brzucha.
Tak połączony atak zdecydowanie poprawi jędrność twojej skóry a ty podekscytowana efektami będziesz chciała więcej i więcej 🙂
Co myślisz ?