Włosy mi się jeżą, kiedy wspominam czasy beztroskiego opalania. Godzinami leżałam plackiem na plaży wystawiając się na najgorsze godziny nasłonecznienia. Ochrona przeciwsłoneczna? UVB? UVA? jakie promienie? przecież to same witaminy dla skóry są. Wymienialiśmy się patentami na “lepsze łapanie” słońca gdy skóra zbierała razy od promieni słonecznych. Olejek z wodą robiły furorę, olejki bez ochrony ma się rozumieć. Ludzie uważali, że kremy ochronne to wymysł koncernów kosmetycznych. Człowiek młody myślał tylko o tym, by złapać brąz, nikomu nie były wtedy w głowie choroby skóry, przebarwienia i powikłania z których potem będziemy się leczyć przez lata.
Na szczęście świadomość rosła wraz z wiekiem. Na rynku pojawiły się produkty o lżejszej konsystencji, przeznaczone tylko do pielęgnacji skóry twarzy a do chóru głoszących o zagrożeniach płynących z nadmiernego opalania dołączyły kobiece magazyny i media. O tym, że nadmierne opalanie jest niezdrowe mówili lekarze od wielu lat, ale z moich wspomnień wygrzebanych z czeluści pamięci wynika, że mało kto wtedy słuchał lekarzy dopóki temat nie stał się “modny” W tym przypadku akurat ta moda wyszła nam wszystkim na zdrowie. Kremy BB, podkłady z pełną ochroną 50+ UVB/UVA stały się niezbędnikiem w każdej kobiecej kosmetyczce.
Jestem żywym przykładem na to, do czego może prowadzić brak ochrony skóry przed promieniowaniem słonecznym. Na mojej twarzy jest wyrysowana mapa świata od przebarwień słonecznych. Kremy BB oraz podkłady na lato z pełną ochroną przeciwsłoneczną to moja specjalność. Od kilku lat nie wychodzę latem nawet na kawę bez kremu ochronnego na twarzy.
Kremy BB i podkłady ochronne na lato zdecydowanie królują w mojej letniej kosmetyczce. Każdego roku testuję nowe produkty ale nawet w zimie zwracam uwagę na to, czy podkład lub puder który kupuję ma ochronę przeciwsłoneczną. W mieście nie schodzę poniżej 45 SPF (wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej) Podczas urlopu w górach czy nad morzem absolutnie zawsze 50 SPF. Obecnie stosuję podkłady z ochroną 45 SPF oraz dermo fluidy z ochroną 50 SPF. Zależy mi na wysokim kryciu ze względu na przebarwienia, dlatego niestety lekkie produkty w moim przypadku nie wchodzą w grę. Przepłacam to zanieczyszczoną skórą i zatkanymi porami, ale ratują mnie zabiegi głębokiego oczyszczania.
Mój numer jeden wśród podkładów obecnie to Estee Lauder Futurist Hydra Rescue. Podkład nawilżający (moja skóra zdecydowanie wymaga matujących, ale w tym roku postanowiłam wypróbować nawilżające) Dwa kolory, które są dla mnie idealne to 3W1 oraz 2W1 w komplecie z pudrem matującym Stay in Place również Estee Lauder. Kiedy wiem, że raczej będę urzędować w obrębie domu, wtedy sięgam po krem BB Clear Difference Estee Lauder kolor 01 Light. Ma bardzo lekka konsystencję ale pięknie matuje. Natomiast przed wyjazdem urlop zawsze zaopatruję się w dermo fluidy dermo. W tym roku wyjątkowo zachłannie ponieważ chciałam wypróbować obie marki czyli Avene i Bioderma. Oba fluidy mają bardzo wysoką ochronę bo 50+SPF. Fluid marki Avene okazał się być za jasny a Bioderma mimo wszystko za ciemny. Mam dość nietypowy odcień skóry i trudno mi dobrać idealny kolor podkładów dlatego zawsze mieszam a jeśli trafię na najbardziej zbliżony odcień do mojej skóry, to trzymam się go. Takim trafem jest zdecydowanie Estee Luder 2W1. Dermo fluidy wykorzystam na urlopie, ponieważ w przypadku tych produktów bardziej sobie cenię ich zastosowanie niż kolor, więc na pewno obie buteleczki się przydadzą. Konsystencja jest dość lekka, krycie również, więc dla osoby o idealnej cerze te fluidy będą w sam raz. Wystarczy dodać nieco rozświetlacza na kości policzkowe i gotowe. Pamiętajcie, że taki fluid czy podkład również po jakimś czasie traci swoje właściwości ochronne więc warto mieć je w torebce pod ręką aby co jakiś czas dodać kilka kropelek na twarz i odświeżyć look oraz pokryć skórę powłoczką ochronną.
Dermo fluidy Avene i Bioderma – Superpharm, Podkłady Estee Lauder
Co myślisz ?