Pozornie prosta czynność, niby nic takiego, ot zwykły demakijaż. Ale czy każdy demakijaż jest równe oczyszczaniu skóry? Dlaczego warto Przyznaję bez bicia, zdarzało mi się pójść spać z makijażem po całym dniu. Zdarzało mi się też, o czym nie wiedziałam, robić tylko demakijaż twarzy i byłam przekonana, że mam czystą skórę. Niestety, nic bardziej mylnego i przekonałam się o tym, jak by nie było na własnej skórze. Dopiero po latach łączę kropki i widzę ile błędów pielęgnacyjnych popełniałam na czym moja skóra traciła najbardziej. Wiecznie z wypryskami, wiecznie rozszerzone pory, wiecznie tłusta, nie wspominając o wągrach. Młodzieńczy trądzik zamienił się w trądzik dorosły a ja cały czas nie mogłam się go pozbyć. No cóż, chyba umknęło mi, że już nie jestem nastolatką i pora przerzucić się z młodzieżowych kosmetyków na produkty przeznaczone dla mojej grupy wiekowej 🙂 Hell yeah, 35+ welcome to 🙂
Płyn micelarny to nie tonik
I niestety większość z nas o tym zapomina. Płyny micelarne praktycznie zdeklasowały mleczka do demakijażu. Wodnista konsystencja, czysty, bezbarwny płyn, który swoim wyglądem przypomina wodę, wytworzył mylne pojęcie o tym kosmetyku. Miliony kobiet na świecie, w tym ja, stosuje go do demakijażu i twarzy i większość nie wie, że płyn micelarny to nie to samo co tonik i trzeba go koniecznie zmyć z twarzy. Płyn micelarny jak sama nazwa wskazuje ma w sobie micele, które przyciągają makijaż jak magnes. Micele, to inaczej też kulki z cząsteczek wodno tłuszczowych, które pozostawione na skórze z tendencją do przetłuszczania się dodatkowo zatykają pory. Czyli z jednej zmywam twarz z makijażu a z drugiej zostawiam te kulki tłuszczowe na skórze. Głupota totalna. Niestety nie wiedziałam o tym i dziwiłam się skąd się bierze na mojej twarzy tyle zanieczyszczeń skoro regularnie zmywam twarz przed pójściem spać. Traktowałam płyn micelarny jako tonik i to był mój największy błąd. Trzeba jednak przyznać, że płyn micelarny jest niezastąpiony w codziennej pielęgnacji i warto go mieć na półce.
Siedem etapów oczyszczania skóry
To japoński rytuał, który ma na świecie rzeszę wielbicielek, ja jednak zostawiam go tym z większą ilością czasu na wieczorne mizi mazi. Kluczowe było dla mnie odejście od płynu micelarnego albo przynajmniej ograniczenie go do absolutnego minimum. Szukałam innych preparatów do demakijażu i odkryłam olejki i żele rozpuszczające makijaż. Wpadłam jak śliwka w kompot. Przetestowałam kilka produktów i zostałam przy jednym z nich. W innym artykule opiszę wam pozostałe. Produkty marki RITUALS… odkryłam kilka lat temu w Barcelonie. Były w miarę przystępne cenowo, pachniały obłędnie i nawilżały tak, że spokojnie mogłam się balsamować co drugi dzień. Na widok ich półki w Douglasie przetarłam oczy ze zdziwienia (chyba długo mnie tam nie było bo ilość nowych marek przyprawiał o zawrót głowy) i postanowiłam wypróbować serię do oczyszczania twarzy. Wybrałam żel do demakijażu z bawełnianym ręczniczkiem w komplecie, tonik i peeling.
Pielęgnacja twarzy od RITUALS…
W całym moim rytuale z produktami RITUALS… najbardziej lubię demakijaż, czyli żel do rozpuszczania makijażu. Pachnie obłędnie, jest delikatny i jedna pompka wystarcza na zmycie makijażu z sesji zdjęciowej.
Krok pierwszy: Wyciskam jedną pompkę preparatu i delikatnie rozprowadzam go na całej twarzy z oczami włącznie. Produkt nie podrażnia, nie szczypie i jest bardzo gładki w swojej konsystencji. W ten sposób rozpuszczam cały makijaż z twarzy, następnie mokrym i ciepłym ręczniczkiem z zestawu zmywam wszystko z twarzy. Czynność powtarzam dwa razy.
Krok drugi: Nakładam niewielką ilość peelingu, którym delikatnie ściągam zrogowaciały naskórek. Wmasowuję go w skórę kolistym ruchami, zwłaszcza w miejscach, gdzie zbiera się najwięcej zanieczyszczeń. Ponownie gorącym ręcznikiem ściągam pozostałość produktu.
Krok trzeci: Tonik. Produkt, który zawsze powie ci prawdę na temat czystości twojej skóry. Ja zmywam tak długo, aż wacik będzie całkowicie czysty.
Dogłębne oczyszczanie
Raz w tygodniu funduję skórze głębsze oczyszczanie i maseczki i regularnie odwiedzam kosmetyczkę. Mój ulubiony zabieg to mikrodermabrazja na oczyszczanie i wprowadzanie odżywczych składników w głąb skóry. Te rytuały pozwalają mi na zachowanie pięknej, promiennej cery (minus przebarwienia, na które nie mam już siły) Na dobry sen aplikuję w skórę mój ukochany Night Repair od Estee Lauder i krem z retinolem i żadne 35+ mi nie straszne 🙂
Co myślisz ?