To już drugi tydzień, drugi poniedziałek z akcją #strojestaraczki w której zachęcam was do odświętnych strojów na dobry początek tygodnia. Zawsze lubiłam poniedziałki i nigdy nie rozumiałam tej obsesji na punkcie weekendów. Dla mnie poniedziałek zawsze był, jest i będzie nowym początkiem, symbolicznym dniem, by zrobić coś nowego. Poniedziałek jest idealnym dniem do tego żeby się stroić i wyjść na podbój świata. Zawsze lubiłam poniedziałkowy powrót do pracy, biurowy harmider, spotkania, ustalanie planu tygodnia i plotki przy kawie. Wtedy miałam ogromną motywację do ubierania się. Bardzo lubię biurowy styl przełamany kobiecymi akcentami. Skórzane spodnie w połączeniu z świetnie skrojoną marynarką i dużymi kolczykami zawsze robiły furorę.
Nie od dziś wiadomo, że kobiety ubierają się dla innych kobiet a spojrzenia i komplementy od koleżanek są najlepszym wyzwalaczem endorfin w mózgu. Nie bez znaczenia jest też ubiór w moim codziennym życiu. W biurze nie pracuję od dawna, obecnie moja aktywność zawodowa polega na siedzeniu przed komputerem a tę czynność mogę robić zarówno z domu jak i z księżyca, o ile tam jest internet 🙂 W mojej sytuacji nietrudno o dresowy zawrót głowy i lenistwo. Uwierzcie lub nie, ale bardzo mocno pracuję nad eliminacją dresowego ataku na moje życie a słowo daję, że ta walka do łatwych nie należy. Przewaga dresu przy porannej kawie nad wyprasowaną koszulą i portkami w kant jest – same przyznacie – ogromna.
Ten wpis oraz zdjęcia są tak naprawdę z poprzedniego tygodnia #strojestaraczki jednak ze względu na sytuację w moim kraju cały poprzedni tydzień spędziłam na śledzeniu i aktualizacji informacji z wojny toczącej się w moim kraju. Przyznaję, że z ogromnym trudem publikuję ten materiał również i w tym tygodniu, ale próbuję wszystkiego, co choć na chwilę oderwie moje myśli od tematów wojennych.
Będąc z wami totalnie szczera, ten post publikuję siedząc w znienawidzonym dresie i wcale w tej chwili nie wyglądam jak na zdjęciach poniżej.
Co myślisz ?