GÓWNIANA SPRAWA – CZYLI JAK ODPIELUCHOWAĆ DZIECKO

Pamiętam dzień, kiedy rzuciłam zdjęcie na facebooka z śpiącą Sati w wózku. Nie pamiętam dokładnie opisu, ale dotyczył on zakończenia etapu kolek, a że byłam z siebie dumna to nie omieszkałam poinformować świat o tym, że dałam radę, przetrwałam. Pamiętam też, że nastąpił wysyp komentarzy o tym, że jeszcze wszystko przede mną, że teraz to się dopiero zacznie.

– Poczekaj, zaraz się zacznie ząbkowanie, odsmoczkowanie, odpieluchowanie, samodzielne spanie i tak dalej. W całej dyskusji, która rozpętała się pod niewinnym zdjęciem, wózka z niewidocznym w środku dzieckiem, nikt, nie napisał choćby jednego słowa pochwały lub zwykłego – Brawo ciotka, jedziesz z koksem. Doskonale pamiętam też dzień, w którym zarzekałam się mojej kuzynce cosycott, że na moim blogu nie ma miejsca na pieluchy i rozemocjonowane posty o dziecku. Gdyby ktoś mnie wtedy palnął w łeb i powiedział, że gadam farmazony, to nie musiałabym teraz świecić oczami 🙂

Macierzyństwo zawsze traktowałam jako naturalne zjawisko w moim życiu. Nawet, kiedy jeszcze nie było Sati, nigdy nie wątpiłam w to, że dziecko w moim życiu pojawi się prędzej czy później. Dzięki temu naturalnemu instynktowi nigdy nie czułam strachu przed kolejnymi etapami, które przychodzą w miarę jak rośnie dziecko. W ogóle nie rozważałam, tematu czy dać dziecku smoczek czy nie, po prostu czułam, że Sati go potrzebuje więc jej go dawałam. Kiedyś na siłowni spotkałam sąsiadkę, której nowo narodzone dziecko wiecznie płakało. Akurat zwierzała się innej koleżance że jej córka ma straszne kolki i nie wie jak jej pomóc. Mówię jej, żeby dała małej Espumissan dla dzieci, że u nas się sprawdził i że z etapu kolek dzięki temu lekowi wyszliśmy w miarę wyspani. W odpowiedzi usłyszałam milion powodów przeciw podawaniu dziecku czegokolwiek. Nie osądzam, ale to dopiero były farmazony… Najważniejszym argumentem było to, że organizm dziecka się przyzwyczai. Nigdy nie zrozumiem tego, jak można patrzeć na cierpienie dziecka, kiedy kilka kropel ziołowego płynu załatwia sprawę i skraca cierpienia dziecka. Komentarze pod wspomnianym zdjęciem również były mniej więcej w tym tonie. Nie dawaj smoczka bo się przyzwyczai, nie przytulaj bo potem będzie problem z zasypianiem, nie używaj pieluszek pampers bo to samo zło i szereg innych dobrych rad rodem “bo nie”

Posłuchałam, posłuchała a potem wszystko zrobiłam po swojemu

Dawałam dziecku smoczek i odsmoczkowałam Sati w tydzień. Przytulałam ją do każdego spania i nie ma najmniejszego problemu z zasypianiem teraz. Ja tylko kładę się obok i głaszczę ją po rączce. Używałyśmy pieluszek Pampers a pupa Sati jest cały czas w miejscu i bez szwanku. Kiedy zaczęłam ją odpieluchować po tygodniu było po sprawie. Na każdym z tych etapów przede wszystkim nastawiałam się raczej na trudy niż sielankę. Ale przychodził dzień, który instynktownie czułam, że jest tym właściwym by zacząć i tak któregoś pięknego dnia ucięłam smoczek i dałam go Sati. I tu również po tygodniu chodziła bez smoczka.

Kulminacja odpieluchowanie zeszła się w czasie z naszym wyjazdem na urlop. Już kilka miesięcy wcześniej kupiłam dwa nocniki, żeby Sati przyzwyczaiła się do nowego przedmiotu. Jestem z tych mam, które nie robią nic na siłę, po prostu obserwuję uważnie moje dziecko i dostosowuje kolejne etapy “przejścia” do jej naturalnych potrzeb i wieku.

Przy odpieluchowaniu miałam pietra jak mało kiedy. Ale słowo się rzekło, jedziemy z koksem. Na dobry początek kupiłam dwa nocniki. Pomyślałam, że prędzej czy później Sati sama jeden z nich odrzuci naturalnie a do drugiego się przyzwyczai. Siadałam raz a to na jednym a to na drugim, tak żeby zobaczyła że to nic złego i nie trzeba się bać. Nie poruszałam w ogóle tematu siusiu, była jeszcze za mała żeby zrozumieć, ale chodziło mi o to, żeby zaczęła kojarzyć nocnik z siedzeniem. Ona już w żłobku przyzwyczaiła się do widoku dzieci na nocnikach więc kiedy po raz pierwszy zaproponowałam, żeby na nim usiadła, bardzo się ucieszyła. Pierwsze trafione razy w nocniku były raczej z przypadku niż z chęci i zaplanowanej akcji ale to właśnie one pomogły nam najbardziej w dalszym procesie.

Pozwól dziecku wchodzić z tobą do toalety

Wiem, zaraz mi powiesz, że chociaż w toalecie chciałabyś być sama 😉 Ale jestem przekonana, że brak strachu przed toaletą u Sati jest wynikiem obycia z tematem. Ona widziała cały proces włącznie z myciem rąk i teraz sama z siebie za każdym razem po siusiu mówi “myję rączek” Dzieci zapamiętują sekwencje, zapisują w głowie wszystko co widzą i słyszą i nie bez powodu psychologowie polecają mówienie do dziecka jak do dorosłego. Ja wszystko komentowałam, mówiłam jej co akurat robię i po co. Ona tylko kiwała głową z tym swoim “hm”

Nie wolno robić siusiu w majticzek

Następnym etapem były majteczki. Znalezienie malutkich majteczek okazało się trudniejsze niż przypuszczałam. Zamówiłam hurtem w znanej sieciówce i kiedy przyszła paczka rozpakowałam ją przy Sati. Z tych majteczek ucieszyła się bardziej niż z niejednej zabawki. Pokazałam jej, że mama też nosi majteczki i że już jest duża i też powinna. Był jednak jeden warunek. Nie wolno robić siusiu w majteczki. Podłapała to zdanie i zaczęło się. “Majticzek” według Sati to najważniejsza część garderoby. Sama sobie codziennie wybiera, które chce założyć i ciągle powtarza “Nie wolno robić siusiu w majticzek”

Pierwszy tydzień bez pieluszek był trudny a potem było już z górki. 

W trafianiu z nocnikiem w potrzebę kluczową rolę odgrywa znajomość rytmu dobowego swojego dziecka. Moje rygorystyczne podejście co do godzin posiłków i picia, okazały się być zbawienne. Jeśli akurat babrasz się gównianym temacie, bądź czujna. Najczęściej przed “numerem dwa” gazują domowników ;). To znak, że nieubłaganie zbliża się kupa 🙂 Radość z pierwszego świadomego siusiu w nocniku była nieziemska. Dostała brawa i fanfary więc podłapała, że to coś fajnego i tak już z dnia na dzień było coraz łatwiej.

Zaopatrz się w niezbędny sprzęt.

Podkładki, nocniki jednorazowe lub turystyczny z wymiennymi nakładkami, chusteczki itp. Cały ten majdan przyszlo mi nosić w torebce zamiast szminek i perfum 🙂 Na sytuacje poza domem zawsze zabieram nocniki jednorazowe. Są dyskretne i mieszczą się w torebce. Kupisz je w Rossmannie obok pieluch i innych gównianych atrakcji 🙂

Nasz pierwszy raz na nocniku jednorazowym nie wypalił. Bałam się, że Sati się zrazi bo po tym jak na nim usiadła, zaraz wstała i kategorycznie odmówiła ponownego siadania. Po dwóch godzinach nastąpił powrót do tematu ale akurat byłyśmy w restauracji więc zabrałam ją do toalety i tam po raz pierwszy zrobiłyśmy użytek z jednorazowego nocnika. Obecnie Sati bez problemu siada również na toaletę z i bez dziecięcego sedesu. Polubiła to, bo bardzo jej kibicuję i widzę, że podobają jej się te pochwały.

Proces odpieluchowania do łatwych nie należy, choć u nas, dzięki Bogu przebiegła dość sprawnie. Do pewnego wieku nie unikniemy siusiukow i kup, więc zamiast się stresować, po prostu staraj się być przygotowana na każdy armagedon a twoje dziecko na pewno szybciej przejdzie ten trudny etap swojego dzieciństwa 🙂

Niezbędnik małego obsrańca, oraz nowe przedmioty w twojej markowej torebce 🙂 Przyzwyczajaj się Grażyno 🙂

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 Comments
  • JULI
    lipiec 26, 2019

    Fajny tekst, fajnie się czyta. Szkoda, że sprawa nie jest tak prosta bo u nas też się zbliża to wielkimi krokami. A ile Sati miała jak pozbyłyście się "pieluch"? I co w nocy? Mój Królewicz dużo pije przed snem?

    • #MISSISBOSS
      listopad 4, 2019

      Sati miała dokładnie dwa i pół roku jak ją odpieluchowałam ale na noc zakładałam jeszcze miesiąc. Potem już bez pieluch. Nie moczy się w nocy i od tamtej pory "wypadki" zdarzyły jej się dosłownie kilka razy.