Miłość w czasach zarazy. List do Sati

Miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała wytłumaczyć ci czym jest wirus, kolejki do sklepów czy kwarantanna… Że nigdy nie usłyszysz ogłoszeń z radiowozów o tym, by pozostać w domach. Dobrze pamiętam zmieszanie w oczach własnej matki kiedy pytana o powód zamieszek i krzyku setek tysięcy gardeł na ulicach nie wiedziała jak wytłumaczyć nam czym jest wojna, która w tamtym czasie zawisła nad nami i ostatecznie złapała w swe szpony… Dobrze pamiętam uczucie strachu przed donośnym głosem milicjanta wydobywającym się z megafonów, ogłaszali wtedy godzinę policyjną i ostrzegali przed konspiracjami przeciwko państwu. Rzecz toczyła się o malutki skrawek ziemi, Górski Karabach, do którego mam nadzieję kiedyś pojedziemy. 

Miałam nadzieję, że tamte czasy mamy już za sobą, że  żyjemy w świecie w którym w każdej chwili możemy protestować, wyjść na ulice i obalać rządy, tymczasem rząd ile sił w pięściach wali w nas Wuhan challenge’em i każe mądrze tłumaczyć dzieciom czym właściwie jest owe wyzwanie. Miałam łzy w oczach, autentyczne wzruszenie, kiedy z twoich malutkich ust usłyszałam, stanowcze “Mamo, trzeba szybko wracać do domu, Pan policjant tak mówi” Udawałam, że to łzy od wiatru. Jesteś taka mądra, tak bardzo pomagasz nam przetrwać ten trudny czas. Rozumiesz od razu, przybijasz piątki kiedy coś ustalamy, bez protestu zakładasz rękawiczki w sklepie i niczego nie dotykasz – tak jak mama prosiła… Wysyłam modły do nieba o twoją wyrozumiałość, kiedy za kilka lat przyjdzie nam wytłumaczyć Ci, dlaczego nas nie stać na twoją edukację, rozwój pasji czy po prostu w miarę wygodne życie. Choć z wygodnego życia często bardzo mało wynika i raczej punkt ciężkości stawiam na wychowanie, abyś mimo trudów osiągała swoje życiowe cele, to jako rodzic, zwyczajnie po ludzku chciałabym choć odrobinę ułatwić ci podbój świata. Dzisiaj, tak jak setki tysięcy innych rodziców tej pewności nie mam. 

Zatraciliśmy się w gonitwie po jeszcze większe, jeszcze jedno, jeszcze nowsze. Biegliśmy bez tchu by zapewnić naszym dzieciom wszystko co najlepsze a po drodze zapomnieliśmy, że w ogóle mamy dzieci! Potrzebujemy webinarów by przetrwać w tych samych ścianach z tymi, których podobno kochamy. Nie radzimy sobie z własnymi emocjami a co dopiero z emocjami dzieci. Nie potrafimy przetrwać bez flat white’a na mieście, w tym samym dresie i bez insta hybrydy z hashtagiem #wiosnawmieście Miesiąc siedzenia w domu z własną rodziną, to jest dopiero wuhański challenge. Ten wirus kochanie to w rzeczywistości prawdziwa twarz człowieka. Nie chcemy się z nią zetknąć bo w jego oczach zobaczymy siebie. Nieobliczalnych, nienasyconych, wiecznie powierzchownych, raniących kogo popadnie byle swoje mieć na wierzchu. Zupełnie jak on zbieramy żniwo wyrzutów sumienia zagłuszanych jeszcze większym chaosem. 

Tymczasem choć, pobawimy się, ile tchu w płucach. Niech świat na nas zaczeka. 

Mama.

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.