A Bóg tylko spojrzał odwrócił głowę…

Tłum pod balkonem krzyczał հողեր, հողեր (ziemie, ziemie) rytmicznie przesuwając się w kierunku placu Opery Narodowej w akompaniamencie odgłosów wybijanych obcasami jesiennych butów. Nigdy w życiu nie widziałam takiego zgromadzenia, nigdy wcześniej nie czułam takiej konsternacji jak wtedy. Niewiele rozumiałam z tego co się wtedy działo, myślałam, że wszyscy krzyczą Փողեր, Փողեր (pieniądze, pieniądze) te dwa słowa brzmią w języku ormiańskim bardzo podobnie więc w swojej dziecięcej naiwności namawiałam nawet moją mamę, żeby też poszła po przydział. Armenia po dotkliwym trzęsieniu ziemi wchodziła w fazę zmian i prób uniezależnienia się od Związku Radzieckiego, który rozpadał się nieuchronnie w drobny mak. Kolejne państwa ustanawiały swoją niezależność, podnosząc flagi zwycięstwa w wolnym od nacisków kraju a w Armenii rozpoczęła się okrutna w skutkach wojna. To był rok 1989 a ja miałam sześć lat. 

Chodziło o maleńki kawałek ziemi, dla świata nic nieznaczący Arcach, dla Ormian dumny powód do śmierci. Żeby dobrze zrozumieć podłoże wojny, która toczyła się wtedy i trawi mój kraj obecnie, muszę najpierw opowiedzieć wam trochę o historii Armenii. W tym celu cofnę się do roku 1915 ego, w którym rozpoczął się pogrom Ormian na terenie imperium osmańskiego, czyli obecnej Turcji. Na próżno szukać Ormianina, który nie jest bezpośrednio powiązany z kimś, kto został wymordowany, wygnany lub jakimś cudem uciekł z rzezi. Wszyscy jako naród mamy w korzeniach ból tych okrutnych wydarzeń i jesteśmy potomkami ocalałych pierwszego na świecie ludobójstwa. Wymordowano wtedy 1,5 miliona Ormian a Hitler, który wzorował się na dokonaniach osmańskich turków, na pytanie czy nie boi się konsekwencji swoich czynów wobec ludności żydowskiej miał wypowiedzieć słynne słowa

 “ A czy ktoś dzisiaj pamięta o rzezi Ormian?” Otóż tak się składa, że TAK! Pamiętamy! My potomkowie narodu zadbaliśmy o to, by nie zapomniano o naszej historii. Opowiadamy naszym dzieciom tak, jak opowiadano nam o okrucieństwach jakich dokonano na naszym narodzie. Opowiadamy nie dlatego, żeby zyskać rozgłos, F16 od USA czy darmowych baryłek ropy, opowiadamy żeby ludzkość nie straciła człowieczeństwa do reszty i po to, by nienawiść dobrem zwyciężać… 

Nie trzeba tęgich głów aby rozwikłać zagadkę dzisiejszej wojny, wystarczy obiektywnie spojrzeć na historię i mapę świata. w roku 1918 powstało państwo Azerbejdżan zaludnione głównie przez turków. Mogłabym być w miejscu nieco złośliwa i napomknąć o tym, że kilka wynalazków XX wieku jest starszych od tego państwa, choćby tak bardzo lubiana przez cały świat coca cola, ale żarty na bok, jak to mówiła moja prababcia (ta co uciekła z rzezi z miasta Wan) trzeba znać język wroga i mieć do niego szacunek, więc w całej mojej złości powstrzymam się od docinków ze względu na babcię – ale żeby była jasność – nie znam języka tego wroga, a z szacunkiem wobec nich, też u mnie kulawo… Stalin pod naciskiem aliantów włączył Arcach do terytorium Azerbejdżanu z tą decyzją jednak nie zgadzała się i nadal nie zgadza zarówno ludność Arcachu, którzy byli rdzennymi ormianami, jak również sama Armenia. Protesty, prośby i groźby nie dały skutku. Ropa była ważniejsza od ludzi. Czyli dla jasności: Mamy kawałek kraju, który w całości jest zaludniony od tysięcy lat przez chrześcijańskich ormian, gdzie stoją kościoły chrześcijańskie od wieków i który Stalin w ferworze kreacji związku radzieckiego przyłącza do islamistycznego kraju, który jest za pan brat z oprawcami ormian z 1915 ego roku, czyli z Turcją. Czy taki obraz rozjaśnia wam już sytuację? Wtedy też powstała ideologia panturkizmu, czyli całkowitej turkmenizacji regionu. Wikipedia nazywa to elegancko “ujednoliceniem etnicznym” w praktyce oznacza to ni mniej ni więcej jak to, że mordujemy wszystkich, którzy nie dadzą się ujednolicić etnicznie (czytaj nie przejdą na islam) grabimy co się da i niszczymy do cna dziedzictwo kulturowego danego narodu.  

Wiecie co jest najgorsze w tej sytuacji? To, że chrześcijaństwo ormian nie miało wartości dla ówczesnego świata katolickiego dokładnie tak samo jak nie ma dzisiaj. Naród, który był, jest i będzie potomkami wiary chrystusa był opałem płonącym dla ochrony europy. Kiedy podczas pierwszej wojny światowej zagraniczni reporterzy w swoich depeszach relacjonowali przebieg wojny i jasno informowali o czystkach ormian, nikt nie kiwnął palcem a sam Winston Churchill, wielki miłośnik ormiańskiego koniaku zasłynął ze stwierdzenia, że ropa Mosulu była ważniejsza od krwi Ormian. Tamtego pamiętnego dnia w 1989 roku moja prababcia z Wanu, Varsik opowiedziała historię swojej rodziny, o tym jak uciekli oprawcom, którzy dali się przekupić arystokrackim złotem jej rodu. 

W obliczu nieuchronnego rozpadu Związku Radzieckiego chcąc stłumić miejscową ludność władze Azerbejdżanu zlikwidowały Obwód Autonomiczny Górskiego Karabachu całkowicie odcinając ekonomicznie od reszty kraju i sukcesywnie mordując ormian w Baku i wielu innych miastach. Rozpoczęły się czystki etniczne, apogeum pogromu miało miejsce w Sumgaicie, gdzie wymordowano całą miejscową ormiańską ludność. 

Żeby jeszcze dosadniej zrozumieć sytuację, wyobraźmy sobie hipotetycznie następujący scenariusz. Mamy Lwów w 90% zamieszkiwany przez Polaków, rdzennych, takich jak ty i ja. Nowoczesnych, pracujących normalnych ludzi. Polaków. Nie bez powodu podaję tu przykład Lwowa, bo wierzę, że znacie doskonale historię, jednak w tym miejscu pragnę podkreślić fakt, iż Lwowa bronili walecznie między innymi ormianie bohatersko umierając za ojczyznę, za Polskę. I teraz wyobraźmy sobie, że ten piękny Lwów, z tymi wszystkimi Polakami, takimi jak ty i ja nagle zostaje zaatakowany przez ukraińskie wojsko, mordując kobiety i dzieci, starców i młodzież twierdząc, że są okupantami ich kraju, co byście zrobili jako Polacy dzisiaj? Jakbyście się czuli, gdyby Polska chcąc pomóc swoim rodakom apelowała do całego świata o pomoc w zamian nie dostając nic. Jakbyście się czuli, gdyby w takiej sytuacji świat powiedział – To nie nasza sprawa, bo Polska “sympatyzuje” z tym czy innym państwem więc nie możemy pomóc. Jakbyście się czuli, gdyby życie ludzi zależało od “sympatyzowania” z jakimś państwem… ? Czy naturalną reakcją polskiego rządu nie byłoby wkroczenie do Lwowa i obrona swojej ludności? Dokładnie to stało się w Arcachu w 1989 i dzieje się obecnie. Azerbejdżan z rozkazu Turcji, tureckimi nabojami ostrzeliwuje spokojną cywilną ludność Arcachu a świat milczy! Turcja przerzuca na teren Azerbejdżanu dżihadystów w ilości kilka tysięcy chłopa a świat mówi – Wzywamy do zaprzestania walk! Internety nie są zalewane postami “Pray for Armenia” Milczysz Ty, milczy cały świat. Wielce szanowny Donald Trump raczył powiedzieć jedno zdanie do zgromadzonych Ormian – Pracujemy nad czymś. – I tyle. Nic tylko kupić popcorn i oglądać co ostatecznie „wypracuje” ten Pan.

Na tej wojnie giną dzieci, żołnierze po 18 lat, tysiące matek po obu stronach barykady traci swoich synów. W setkach domów po obu stronach granicy roznosi się ryk rozpaczy. Na tej wojnie oprócz nabojów z karabinu maszynowego rozsiewane są sieroty, którym przyjdzie żyć opowieściami o bohaterskiej walce ojców na polu bitwy. Na tej i każdej innej wojnie cierpią zwykli ludzie, bogu ducha winni cywile. A świat patrzy… 

Kiedy w wieku dwunastu lat przyjechałam do Polski z moją mamą i siostrą myślałam, że czasy wojen mam już za sobą. Żyłam nadzieją, że w XXI wieku wszelkie konflikty można rozwiązywać pokojowo. Myliłam się. Żyjemy w Madmax’ie, gdzie baryłka ropy i studnia z czystą wodą są najlepszym powodem do zabijania. Być może nie powinnam publikować takiego wpisu na blogu takim jak mój, w końcu lifestyle kojarzy się z czymś zupełnie innym. Może według wielu powinnam siedzieć cicho i rzygać tęczą ale nie umiem. Żyję myśląc o moich braciach, o mojej rodzinie o moich rodakach i nie mogę milczeć kiedy przelewa się ich krew. Nie mogę zaakceptować bierności bo bierność równa jest zgodzie. Spamuję znajomych na Facebooku wiadomościami z frontu, proszę o podpisanie petycji, udostępniam wiadomości z wiarygodnych źródeł w nadziei na wsparcie choćby dobrym słowem i nic. Odwracają głowy, wolą nie widzieć… A ja? Ja tylko tyle mogę zrobić i nic więcej. Bezsilność zabija mnie każdego dnia po cichu, niepostrzeżenie z każdym obejrzanym zdjęciem zabitego żołnierza dziecka, wyjącej z rozpaczy matki i z każdym przeczytanym ogłoszeniem o pomoc w identyfikowaniu kolejnego zaginionego w boju syna. W każdym z nich widzę rodzonego brata i zastanawiam się jak mam żyć dalej, by być godna życia? Tej odpowiedzi nie znajdę w sobie nigdy. 

        

Zapisz się do Newslettera #MissisBoss i bądź na bieżąco ze wszystkimi atrakcjami naszej społeczności !

Co myślisz ?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.